Z dedykacją dla Blair Blanco
Byłam tak wściekła, że rzuciłam kamerę na podłogę i zaczęłam okropnie płakać. Łzy spływały mi po policzkach. Nigdy jeszcze nie byłam tak smutna i zła jak teraz. Z moim tatą było tak samo. Też go zabrali i do dziś nie wiemy gdzie on jest. Może zmarł, może go zabili albo jeszcze wciąż żyje, ale jest więźniem. Nawet nie chcę mi się o tym myśleć i wspominać te nie przespane noce mamy. Do końca życia będę pamiętała jaki moja matka płakała. Niestety zmarła, ponieważ nie wytrzymała presji. Miałam wtedy 6 lat. Zostałam sama tylo z moim bratem Justinem. Mieszkaliśmy w domu dziecka, bo nikt nie mógł się nami opiekować. Nasza babcia nie mogła, ponieważ kulała i chorowała na bardzo ciężką chorobę. Na szczęście jest już trochę lepiej. Już nie musi się nami babcia zajmować,ponieważ jesteśmy pełnoletni, a ja zresztą mieszkam z Federico. Justin, Fede i babcia Jadwiga są moimi jednymi bliskimi osobami. Gdyby nie oni moje całe życie by się rozpadło.
Zaczęłam kierować w stronę mojego mieszkania. Zauważyłam z daleka jak ktoś zbliża się w moją stronę. Był to wysoki chłopak o wielkiej czuprynie. Gdy był już prawie koło mnie rozpoznałam go. Był to mój ukochany braciszek Justin.
- Jak dobrze cię widzieć Justin. Właśnie potrzebowałam ciebie - po czym wtuliłam się jego tors.
- Co się stało? - spytał mnie.
- Bo chodzi oto, że... - i zaczęłam opowiadać brunetowi całą historię z Fede.
- Boże siostro, dlaczego? - spytał mnie.
- Nie wiem, takie jest życie. Proszę cię pomóż mi - błagałam mojego braciszka.
- Ale jak. Jak go znajdziemy?
- To jeszcze się pomyśli. Ale musimy chociaż spróbować.
- No dobrze. Niech ci będzie - powiedział brunet.
- No to spotykamy się jutro o 9 rano? - spytałam go.
- Okej. Ja będę prowadził samochód. Pomyślę i zaplanuję wszystko. Może też wynajmę jakiegoś detektywa?
- Super. Dziekuję ci bardzo, że się zgodziłeś.
- Nie ma za co - powiedział Justin i każdy skierował się w inną stronę.
♥♥♥
Obudziłam się w moim pięknym, malutkim mieszkanku. Leżałam na miekkim łóżku. Miałam ochotę wyjść na spacer, ale przypomniałam sobie, że dzisiaj przecież spotykam się z moim braciszkiem Justinem. Więc szybciutko wyszłam z pod cieplutkiej kołdry i ubrana w białą zwiewną sukienkę oraz wysokie pasujące koturny wyszłam z domu. Stanęłam przed wielką czarną ścianą, która była jak oczy mojego ukochanego. Podeszłam do niej blisko i zaczęłam spoglądać na nasze romantyczne zdania, które były pisane jasną kredą:
Nigdy cię nie opuszczę.
Zawsze będziemy razem.
Gdyby nie ty moje życie by się rozpadło.
Kocham ciebie, nikogo innego.
Nigdy cię nie opuszczę i będziemy ze sobą do końca życia.
Dokładnie spojrzałam na ostanie zdanie. Zastanawiałam się czy to się napewno spełni, czy mój Fede przeżyje? Czy ja z Justinem znajdziemy go? Zadawałam sobie ty pytania po czym zaczęłam okropnie płakać.
Nagle widok zasłonił mi mężczyzna. Miał blond włosy i sniadą cerę. Kiedy odwrócił głowę ja schyliłam się, by mnie nie zobaczył, ale udało mi się spojrzeć i ujrzałam twarz....... Paul Walker? To właśnie on był na filmiku, gdzie siedział na krześle mu biedny chłopak Feduś. Nieoczekiwanie zbliżył się do mnie po czym usłyszałam strzał z pistoletu. Zamknęłam oczy i upadam na ziemię, widziałam ciemność.