niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 1 - Boże siostro, dlaczego?


Z dedykacją dla Blair Blanco



Byłam tak wściekła, że rzuciłam kamerę na podłogę i zaczęłam okropnie płakać. Łzy spływały mi po policzkach. Nigdy jeszcze nie byłam tak smutna i zła jak teraz. Z moim tatą było tak samo. Też go zabrali i do dziś nie wiemy gdzie on jest. Może zmarł, może go zabili albo jeszcze wciąż żyje, ale jest więźniem. Nawet nie chcę mi się o tym myśleć i wspominać te nie przespane noce mamy. Do końca życia będę pamiętała jaki moja matka płakała. Niestety zmarła, ponieważ nie wytrzymała presji.  Miałam wtedy 6 lat. Zostałam sama tylo z moim bratem Justinem. Mieszkaliśmy w domu dziecka, bo nikt nie mógł się nami opiekować. Nasza babcia nie mogła, ponieważ kulała i chorowała na bardzo ciężką chorobę. Na szczęście jest już trochę lepiej. Już nie musi się nami babcia zajmować,ponieważ jesteśmy pełnoletni, a ja zresztą mieszkam z Federico. Justin, Fede i babcia Jadwiga są moimi jednymi bliskimi osobami. Gdyby nie oni moje całe życie by się rozpadło.
  Zaczęłam kierować w stronę mojego mieszkania. Zauważyłam z daleka jak ktoś zbliża się w moją stronę. Był to wysoki chłopak o wielkiej czuprynie. Gdy był już prawie koło mnie rozpoznałam go. Był to mój ukochany braciszek Justin.
- Jak dobrze cię widzieć Justin. Właśnie potrzebowałam ciebie - po czym wtuliłam się jego tors.
- Co się stało? - spytał mnie.
- Bo chodzi oto, że... - i zaczęłam opowiadać brunetowi całą historię z Fede.
- Boże siostro, dlaczego? - spytał mnie.
- Nie wiem, takie jest życie. Proszę cię pomóż mi - błagałam mojego braciszka.
- Ale jak. Jak go znajdziemy?
- To jeszcze się pomyśli. Ale musimy chociaż spróbować.
- No dobrze. Niech ci będzie - powiedział brunet.
- No to spotykamy się jutro o 9 rano? - spytałam go.
- Okej. Ja będę prowadził samochód. Pomyślę i zaplanuję wszystko. Może też wynajmę jakiegoś detektywa?
- Super. Dziekuję ci bardzo, że się zgodziłeś.
- Nie ma za co - powiedział Justin i każdy skierował się w inną stronę.



Obudziłam się w moim pięknym, malutkim mieszkanku. Leżałam na miekkim łóżku. Miałam ochotę wyjść na spacer, ale przypomniałam sobie, że dzisiaj przecież spotykam się z moim braciszkiem Justinem. Więc szybciutko wyszłam z pod cieplutkiej kołdry i ubrana w białą zwiewną sukienkę oraz wysokie pasujące koturny wyszłam z domu. Stanęłam przed wielką czarną ścianą, która była jak oczy mojego ukochanego. Podeszłam do niej blisko i zaczęłam spoglądać na nasze romantyczne zdania, które były pisane jasną kredą: 
Nigdy cię nie opuszczę. 
Zawsze będziemy razem.
Gdyby nie ty moje życie by się rozpadło.
Kocham ciebie, nikogo innego.
Nigdy cię nie opuszczę i będziemy ze sobą do końca życia.
Dokładnie spojrzałam na ostanie zdanie. Zastanawiałam się czy to się napewno spełni, czy mój Fede przeżyje? Czy ja z Justinem znajdziemy go? Zadawałam sobie ty pytania po czym zaczęłam okropnie płakać.
Nagle widok zasłonił mi mężczyzna. Miał blond włosy i sniadą cerę. Kiedy odwrócił głowę ja schyliłam się, by mnie nie zobaczył, ale udało mi się spojrzeć i ujrzałam twarz....... Paul Walker? To właśnie on był na filmiku, gdzie siedział na krześle mu biedny chłopak Feduś. Nieoczekiwanie zbliżył się do mnie po czym usłyszałam strzał z pistoletu. Zamknęłam oczy i upadam na ziemię, widziałam ciemność.

środa, 28 stycznia 2015

Prolog - Nieznajoma twarz.



Z dedykacją dla wszystkich czytających.



Siedziałam na ławce i czekałam na mojego ukochanego Federica. Miał przyjść o dwudziestej, ale nie przyszedł. Od niedawna ciągle się spóźnia. Zaczęłam już szukać telefonu, żeby zadzwonić do mojego chłopaka, ale nieoczekiwanie usłyszałam głos: Jestem przy tobie! Lepiej ucieknij stąd. Z tego miasta, z tej planety, z tego całego świata! Bo będzie źle z tobą i twoim kochankiem. Niedługo ciebie nie będzie. Byłam bardzo przestraszona więc oglądnęłam się, żeby sprawdzić czy nikogo nie ma. Ale w parku nikogo nie zobaczyłam. Nie było żywej duszy. Nagle zobaczyłam na ścieżce liścik. Idź w przód, potem skręć w bok i zobaczysz tam ważną informację. Nie chciałam tam pójść, bo wiedziałam, że coś może mi się stać. Niespodziewanie ktoś mnie popchnął więc szybko się odwróciłam, ale nikogo nie zobaczyłam. Więc postanowiłam tam pójść i zobaczyłam tam kamerę i przyklejony list na, którym pisało: Włącz ją i zobacz filmik. Postanowiłam, że to zrobię i wtedy ujrzałam mojego Fedusia, który był przywiązany do krzesła. Na twarzy miał okropne rany. Miał kajdanki na rękach i mówił do mnie ze łzami w oczach:
- Kochanie niczym się nie martw. Wszystko jest w porządku. Nie wyruszaj aby mnie znaleźć, bo niestety to ci się nie uda. Kocham cię! Niedługo wrócę i nagle filmik się wyłączył.